piątek, 17 stycznia 2014

"Szkoła żon" Magdalena Witkiewicz


Magdalena Witkiewicz napisała książkę, która pozwoliła mi jaśniej spojrzeć na swoje życie.  Tego mi było właśnie potrzeba, a „Szkoła żon” dała mi wszystko, czego w moim burzliwym życiu uczuciowym teraz brakuje. Dała mi stabilizację i, przede wszystkim, nadzieję. W związkach damsko-męskich czasem nie wychodzi, a ludzie się rozstają, odchodzą do innych lub po prostu są sobą znudzeni. I można tak wymieniać w nieskończoność. „Szkoła żon” opowiada historię czterech kobiet, które spotykają się w mazurskim pensjonacie, by… odmienić swoje życie i poczuć się prawdziwą kobietą. Dobrze jest czytać o tym, że ktoś w życiu ma gorzej od ciebie. To przykre, ale dlatego ta książka dużo mi pomogła.

Kobieto! Jeżeli masz problem z facetem, Magdalena Witkiewicz idzie z pomocą! Wystarczy jedynie sięgnąć po jej powieść. „Szkoła żon”, która ukazała się czytelnikom, jako trzecia z kolei słynnej „Serii z tulipanem”, wnosząc za każdym razem coś nowego do mojego życia. „Mistrz” i „Łatwopalni”… każdą z tych książek czytałam z zapartym tchem, a wczoraj dodatkowo nabyłam „Czarnego księcia” Katarzyny Michalak, który jest kolejną powieści z serii. Na tę powieść również nie mogę się doczekać. Szczególnie, gdy już ją przeczytam, a Wam przekażę szczegóły pikanterii tej książki. :-)

A tymczasem zapraszam Was do ekskluzywnej szkoły. Do Szkoły Żon. Zapraszam Was, kobiety, na trzytygodniowy wypad do mazurskiej głuszy. Nie pożałujecie! Ja w tej szkole spędziłam jedynie trzy dni, i to już mi wiele pomogło. Trzy dni, by zrozumieć swoje życie. Mnie już znacie, ale jakie są bohaterki książki pani Witkiewicz? Otóż, każda z nich jest inna, każda ma inną sytuację życiową i inny związek. Czyli jak to normalnie w życiu bywa.

Jadwiga, kobieta po pięćdziesiątce, którą zdradza mąż chyba z każdą napotkaną kobietą. Szczególnie z Elą, sąsiadką z góry, której to kupił piękne kolczyki. A naiwna Jadzia myślała, że to dla niej… Jadwiga sama nie wie czemu znalazła się w Szkole Żon. Przecież to miejsce nie dla niej! Jednak to miejsce wiele jej da. Oj… bardzo wiele. Bo to w niej widać niezwykłą przemianę.

Tak samo jak w Michalinie, dziewiętnastolatce, która przez faceta zerwała wszelkie kontakty z rodziną. Jakby tego brakowało, Misia jest tu dla niego. On płaci, on wymaga i liczy przede wszystkim na większe doznania erotyczne ze strony swojej „ukochanej”. „Ukochanej”, którą zdradza z jej najlepsza przyjaciółką. Myślicie, że Miśka da sobie radę? Podziwiam ją, bo szybko zebrała się w sobie. Ja takiej silnej woli wytrwania nie mam. Ale ona miała motywację (:-)!). Michalina to postać, której bardzo współczułam, a później – zazdrościłam.

Tak jak zazdrościłam innej bohaterce „Szkoły żon”, Julii. Kobieta jest świeżo po rozwodzie, a w knajpie z przyjaciółkami opijała swoje pierwsze dni wolności. A pobyt w Szkole Żon wygrała. Można by rzec… nie pasowała do reszty. Jako jedyna nie miała faceta i… nie chciała go mieć. Jednak ta szkoła jest dla kobiet, by poczuły się wystarczająco kobiece. Julia w tej książce podobała mi się najbardziej. A może pozna tam swoją prawdziwa miłość? :-)

A Marta? Moja imienniczka? To postać, którą lubiłam najmniej. Może dlatego, że najmniej jej było w tej powieści?  Marta to kobieta, która po porodzie, z rozmiaru 38 przeszła na ten powyżej 50… Jej waga nie pozwalała w pełni poczuć się kobieco. Jednak i ją czeka niesamowita przemiana. Czytając epilog zatytułowany „Marta” byłam szczęśliwa. I nie dlatego, że do końca książki było coraz bliżej. Ten fakt akurat mnie smucił. Marta pięknie schudła i jej życie ulegnie zmianie. Ale, moje drogie, to wszystko już w drugiej części „Szkoły żon”. Bo taka będzie i to całkiem niedługo. Już w lutym ma się ukazać jej kontynuacja „Pensjonat marzeń”. Aż mam ciarki na plecach! Nie mogę się doczekać kolejnej książki pani Magdaleny. Może to być pasjonująca podróż, jak to było w przypadku „Szkoły żon”. Czas z tą książką uważam za fantastycznie wykorzystany. Nie będziecie się nudzić. Zaręczam! A może którejś z Was pomoże, tak jak pomogła mnie? Nigdy nic nie wiadomo.

Wam, kobiety, życzę udanych związków, miłej lektury i nadziei na przyszłość :-) Aby Wasze marzenia się spełniły! Polecam.

Moja ocena 8/10

6 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie, książka wydaje się być bardzo fajna, więc w przyszłości bardzo chciałabym ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna lektura, szkoda że mam ją już za sobą

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu by nie spróbować!

    po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa, a do tego nie nużąca, więc zapamiętam i przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tej książce już całkiem sporo dobrego :)
    Może i ja zagłębię się w jej treść ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam i świetnie się przy tym bawiłam. Również polecam:)

    OdpowiedzUsuń