Cecelia
Ahern to bestsellerowa irlandzka pisarka. Zasłynęła głównie dzięki powieści „PS
kocham cię” i jej ekranizacji. Ja, prócz tej pozycji, miałam jeszcze okazję
zapoznać się z „Zakochać się” tej autorki, a teraz, z okazji ekranizacji „Love,
Rosie”, przeczytałam tę epistolarną powieść, znaną również pod tytułem „Na
końcu tęczy”. Świetnie bawiłam się podczas lektury, jak i podczas seansu w
kinie.
Podczas
czytania „Love, Rosie” miałam okazję poznać głównych bohaterów: Rosie i Alexa,
dwójkę przyjaciół znających się niemal od dziecka, których losy w pewnym
momencie się rozchodzą. Alex przeprowadza się do Nowego Yorku. Wtedy zawierają
nowe znajomości i znajdują swoje „drugie połówki”. Gdy już osiemnastoletnia
Rosie zachodzi w ciążę z (WJEM, możecie mieć za złe, że używam tych właśnie
określeń, ale nie mogłam się powstrzymać :D) Brianem Marudą, Alex „zakochuje
się” w Puszczalskiej Bethany. Rosie i Alex nie odnajdują drogi do siebie, nadal
uważając się za przyjaciół. Gdy kobieta wychodzi za mąż za Jakmutama, Alexowi rodzi
się dwójka dzieci, a każde z inną kobietą. Nic nie wskazuje na to, by ta dwójka
miała się zejść ze sobą. Czy ich droga się połączy? Możliwa jest przyjaźń
między kobietą a mężczyzną?
W tej
historii odnajdziecie odpowiedź na każde pytanie dotyczące przyjaźni
damsko-męskiej. A powieść Cecelii Ahern dowodzi, że jest ona możliwa i… wręcz
przeciwnie. Zależy, jak na to spojrzymy. Z „Love, Rosie” dowiecie się również o
pasjach bohaterów, a także o problemach samotnych nastoletnich matek, które
muszą przewartościować swoje życie i znaleźć inne priorytety, nie będące już
ukończeniem prestiżowej uczelni i wspaniałej, pierwszej pracy. W życiu tych
kobiet nie ma miejsca na rzeczy normalne dla każdej nastolatki. Ale Rosie miała
dzięki temu swoją Katie…
Podczas
lektury „Love, Rosie” miałam same pozytywne odczucia, jednak zanim zabrałam się
za jej czytanie, byłam przerażona tym że powieść napisana jest w formie listów.
Nie wiedziałam, czy autorka sprosta zadaniu, ale Ahern świetnie sobie
poradziła. A ja, czytając te listy, czułam rumieńce na policzkach, jakbym
czytała czyjąś korespondencję, co po części było prawdą. Jednak to wspaniałe
uczucie… tego nie poczujecie podczas czytania zwykłej prozy. Nie zdajecie sobie
nawet sprawy, jak pozytywnie może to na Was wpłynąć. Mam nadzieję, że też TO
poczujecie. Polecam Wam „Love, Rosie”, to wspaniała lektura.
Tytuł: Love, Rosie (Na końcu tęczy)
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 03.12.2014 Liczba stron: 512
Moja ocena: 7+/10
Książka bierze udział w wyzwaniu CZYTAM OPASŁE TOMISKA.
Chyba już ją wszyscy oprócz mnie czytali, ale ,,Love, Rosie" czeka cierpliwie na moim stosiku, aż przyjdzie jej kolej :)
OdpowiedzUsuńRównież mam wrażenie, że każdy czytał tę książkę. :-) Przeczytaj, polecam. :-)
UsuńBardzo lubię klimat książek Ahern, a tej wyraźnie go czuć:)
OdpowiedzUsuńJa czytałam trzy książki tej autorki: "PS kocham cię", "Zakochać się" i "Love, Rosie" i uważam, że ta ostatnia jest najzabawniejsza. :-D
UsuńMnie się Love, Rosie nie podobało, ale każdy ma inny gust ;)
OdpowiedzUsuńMnie jedynie co się nie podobało, to fakt, że bohaterowie się tak długo mijali i nie mogli znaleźć do siebie drogi.
UsuńJuż po raz kolejny widzę tę okładkę. Ja też chcę przeczytać tę ksiażkę! Film również chciałabym obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńFilm się trochę różni od książki, ale zarówno książka jak i jej ekranizacja bardzo mi się podobały. :))
UsuńMnie też początkowo przestraszył fakt, że cała historia przedstawiona jest w formie listów. Ale tyle przeczytanych pozytywnych recenzji zrobiło swoje, więc muszę już teraz KONIECZNIE przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Byłam przerażona na tyle, że nie chciałam już tej książki czytać, ale gdy zaczęłam - przepadłam. :-)
UsuńJa akurat uwielbiam powieści epistolarne, bo czytam je zdecydowanie szybciej niż te normalne, więc nie mogę doczekać się lektury "Love, Rosie". :)
OdpowiedzUsuńA to akurat racja, książkę przeczytałam bardzo szybko dzięki tej formie. :-)
UsuńBoli mnie fakt, że jeszcze nie czytałam :( Oczywiście mam zamiar, ale nie mam pojęcia kiedy :)
OdpowiedzUsuńDobrze chociaż, że masz ją w planach. :-)
UsuńMam w planach, bo inne książki autorki które czytałam bardzo mi się podobały.
OdpowiedzUsuńTo racja, Ahern pisze fajne książki. ;-) Jeszcze się nie zawiodłam.
UsuńPrzepiękna historia. Mam w planach kolejne dzieła autorki!
OdpowiedzUsuń