Jak już zapewne wiecie, od jakiegoś czasu należę do
Dyskusyjnego Klubu Książki. Jeśli w Waszym mieście organizowane są tego typu
akcje, to wiecie o czym mówię. Podczas tych comiesięcznych spotkań omawiamy
wspólnie książki, po czym dostajemy kolejne do czytania. W ten właśnie sposób
trafił do mnie „Zwyczajny facet” Małgorzaty Kalicińskiej. Wiele osób wręcz
zachwyca się prozą autorki. Seria „Rozlewisko” odniosła ogromny sukces, a na
jej podstawie wyemitowano kilku sezonowy serial.
„Zwyczajny facet” to historia pięćdziesięcioletniego Wieśka,
który pracuje w stoczni w Finlandii. Swój urlop postanowił spędzić na Mazurach.
Będąc już na miejscu, zaczyna snuć opowieść o swoim życiu. A spędził je u boku
Joanny, dość trudnej i cholerycznej żony oraz dwójki dzieci, Kasi i Tomka.
Bezrobocie spowodowało, iż wyjechał za pracą do Finlandii. Mężczyzna nie chciał
być dłużej utrzymankiem żony, która w dodatku była dość trudna w obyciu.
Podczas powrotu do kraju na Święta Bożego Narodzenia, postanawia się rozwieść.
I nie jest to syndrom wieku średniego czy zwykłe „widzimisie” . Nikt by nie
wytrzymał z tą kobietą. A on, dobry facet (może czasem zbyt dobry), pozwolił sobie
wejść na głowę. Z roku na rok było coraz gorzej…
„Zwyczajny facet” to powieść rozliczeniowa dojrzałego
mężczyzny. Kalicińska przedstawia portret psychologiczny mężczyzny i jego żony. Wiesiek pozwala Joannie
na wszystko: wyzwiska, obelgi i obarczanie o winę są tu na porządku dziennym. W
książce często stosowano słowo: pierdoła, jako określenie naszego bohatera. No
cóż, nie ma co ukrywać, że ową pierdolą Wiesiek był. Pozwalał sobie na
awantury, nie walczył o to, co mu się należało, rezygnował z kontaktów z
rodziną, bo Joanna tak sobie życzyła. A to wszystko po to, by mieć święty
spokój. Jednym słowem: musiał jej doskakiwać, a ona i tak była niezadowolona.
Ciężko jest mi ocenić postać tej kobiety, ale uwierzcie, nie chcielibyście
poznać jej podłości. Jeśli czytaliście „Cudzoziemkę” Marii Kuncewiczowej,
możecie się domyślać o czym mówię. Mimo, że Joanna stwarzała pozory, miłej i
obytej, każdy i tak wiedział, jakie z niej ziółko.
Powieść autorki „Domu nad Rozlewiskiem” to z jednej strony
opowieść, która „czyta się sama”, jednak nie jest to utwór wysokich lotów. Dla
fanów Kalicińskiej: jak najbardziej. Mnie ten styl nie przypadł do gustu. Ale
nie należy się zniechęcać. Książkę czyta się szybko i dobrze, co jest ogromnym
plusem. „Zwyczajny facet” udowadnia, że warto otworzyć oczy i w każdej chwili
zacząć życie od nowa, bo może szczęście czeka na nas za rogiem, wystarczy tylko
się rozejrzeć…
Tytuł: Zwyczajny facet
Autor: Małgorzata Kalicińska
Wydawnictwo: Zyska i S-ka
Data wydania: 19.10.2010Liczba stron: 352
Moja ocena: 5/10
Nad książką się jeszcze zastanowię, ale bardzo fajną macie akcję w mieście :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajna. :) Można poczytać ciekawe książki i spotkać się z molami czytelniczymi. :))
Usuń"Zwyczajnego faceta" czytałam jakieś trzy lata temu, ale pamiętam do tej pory, że zachwyciłam się nią. Być może teraz moje wrażenia byłyby zupełnie inne, ale w tamtym okresie przypadła mi bardzo do gustu.
OdpowiedzUsuńNie spodobał mi się po prostu styl autorki. W sumie ciekawe, jakbym odebrała tę książkę kilka lat temu. :)
UsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, chociaż początkowe sezony serialu oglądałam i były naprawdę dobre:) Do tej książki może kiedyś zajrzę ;)
OdpowiedzUsuńMnie proza Kalicińskiej nie przypadła do gustu, ale próbuj, próbuj, bo każdemu się podoba. :)
UsuńJakoś książki tej autorki mi nie leżą, czytałam tylko "Dom nad rozlewiskiem" i jak dla mnie było nudnie.
OdpowiedzUsuńMi też nie leżą, mimo że są zachwalane. :)
Usuńnie udziela mi się fenomen Kalicińskiej. znam trochę Rozlewisko, ale na tym cała przygoda się kończy.
OdpowiedzUsuńU mnie póki co przygoda z Kalicińską również się kończy. Ale w przyszłości z pewnością sięgnę jeszcze raz po jej prozę.
Usuń