poniedziałek, 14 października 2013

"Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery


Lucy Maud Montgomery to autorka, z którą kojarzy nam się dzieciństwo. Niestety niepamięć dotycząca książek, które wtedy przeczytałam, zmusza mnie do ich ponownego przeczytania. „Błękitny zamek” trafił w moje ręce poprzez wznowienie tejże lektury przez wydawnictwo
Egmont.. A o czym opowiada? Otóż, „Błękitny zamek” jest opowieścią o pewnej starej pannie!! Valancy Stirling ma 29 lat i żadnych perspektyw na zamążpójście. Żaden mężczyzna nie ubiega o nią, a jej samej… nie wolno o nich  myśleć. Jej życie, z tego i wielu innych powodów, jest nudne i szare. Dlatego też Valancy w dzieciństwie wymyśliła historię o błękitnym zamku, w którym była najpiękniejszą kobietą. Mężczyźni ją adorowali i nie zaprzątała sobie głowy problemami dnia codziennego.

Valancy jest ofiarą przeróżnych obelg i ciągłego wyśmiewania przez członków rodziny. I wraz z nowym dniem postanawia zmienić swoje życie. Nie chce być dłużej uległą Dossą. Stawia się matce i całej rodzinie, która uważa, że kobieta zwariowała. Czy to wyjdzie jej na dobre?

Opiekę nad chorą i samotną Cissy Gay oraz przeprowadzkę do domu Ryczącego Abla – miejscowego pijaka, jej rodzina uznaje za hańbę, ale to teraz w końcu Valancy jest szczęśliwa. W tym czasie poznaje Barneya Snaitha, mającego opinię kryminalisty. Kim tak naprawdę okaże się mężczyzna?

Gdy ciężko chora Cissy umiera, rodzina Stirlingów  liczy na powrót Valancy do domu. Ona ma inny plan: bierze ślub z Barneyem i od tej pory jest panią Snaith. To daje jej wolność i  czyni szczęśliwszą. Co na to rodzina?

Valancy, mająca problemy z sercem, poszła do lekarza, który, listownie powiadomił ją o chorobie i pozostałym jej roku życia. Dlatego kobieta zdecydowała się na ślub z Barneyem. Gdy po roku teoria lekarza okazała się pomyłką – Valancy odchodzi od męża. W dodatku dowiaduje się kim tak naprawdę jest Barney Snaith.

Koniecznie przeczytajcie, bo „Błękitny zamek” to bardzo dobra pozycja na leniwy dzień. Powieść czyta się szybko i przyjemnie, a gdyby do tego dodać kubek gorącej herbaty z cytryną – świat książkoholika od razu staje się przyjemniejszy. I takie właśnie  wspomnienia mam z tej lektury, której historia daje pozytywnego kopa, by zmienić coś w swoim życiu i przede wszystkim, nie być niewolnikiem swego losu. Polecam!

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz